*Usiadłam przed komputerem ze złością i nie wiedzieć czemu, wiersz do męża napisałam miłosny.
Na całego - luty,
i sfatygowane buty.
Może wiosna?
Czeka lato,
aż mu czerwiec tato
pozwoli.
Plucha-zima,
niedojrzała to dziewczyna,
do płaczu skora.
A jakby na przekór trochę,
wznieść swe myśli samolotem
i nie spaść?
Niech się wyż z niżem układa,
tak jak wstęga, marmolada
na cieście.
Teraz czekam na skowronki,
przy saniach brzęczące dzwonki
- wróci lato.
Chwyta mnie za czerwiec tato
koszulę.
Czekają złociste ule,
za miedzą.
Dzięki, tatko.
Patrzy wiosna
łącząc włosy swego krosna,
na drzewie.
I w lutego połowie,
czułe słówka wyznam Tobie.
Kocham.
poniedziałek, 8 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudny...
OdpowiedzUsuń