Spadło z wysokości
rzędów kilkanaście gości.
Nad głowami czerń powiewa,
od tygodnia już ulewa,
jak opowieść prosta.
Mija nam miesiąc kwietniowy,
- my z pochylonymi głowy
cichutko drepczemy.
Pozostały puste ławy
i krzesła drewniane
dla miękkości flauszem powyobijane.
W starej szafce
już na ukończeniu dżemy,
a my Nowej Polski chcemy,
a my Nowej Polski chcemy...
Niech nam więc miesiąc czerwcowy
da sędziwe, mądre głowy...
środa, 14 kwietnia 2010
poniedziałek, 8 marca 2010
Na czternastego Cię kocham, kolego...
*Usiadłam przed komputerem ze złością i nie wiedzieć czemu, wiersz do męża napisałam miłosny.
Na całego - luty,
i sfatygowane buty.
Może wiosna?
Czeka lato,
aż mu czerwiec tato
pozwoli.
Plucha-zima,
niedojrzała to dziewczyna,
do płaczu skora.
A jakby na przekór trochę,
wznieść swe myśli samolotem
i nie spaść?
Niech się wyż z niżem układa,
tak jak wstęga, marmolada
na cieście.
Teraz czekam na skowronki,
przy saniach brzęczące dzwonki
- wróci lato.
Chwyta mnie za czerwiec tato
koszulę.
Czekają złociste ule,
za miedzą.
Dzięki, tatko.
Patrzy wiosna
łącząc włosy swego krosna,
na drzewie.
I w lutego połowie,
czułe słówka wyznam Tobie.
Kocham.
Na całego - luty,
i sfatygowane buty.
Może wiosna?
Czeka lato,
aż mu czerwiec tato
pozwoli.
Plucha-zima,
niedojrzała to dziewczyna,
do płaczu skora.
A jakby na przekór trochę,
wznieść swe myśli samolotem
i nie spaść?
Niech się wyż z niżem układa,
tak jak wstęga, marmolada
na cieście.
Teraz czekam na skowronki,
przy saniach brzęczące dzwonki
- wróci lato.
Chwyta mnie za czerwiec tato
koszulę.
Czekają złociste ule,
za miedzą.
Dzięki, tatko.
Patrzy wiosna
łącząc włosy swego krosna,
na drzewie.
I w lutego połowie,
czułe słówka wyznam Tobie.
Kocham.
piątek, 1 stycznia 2010
Dnia Pierwszego o Północy
Wieczorne mgły zasłoniły okna woalką. Widokówka z Pojezierza, przetarta, ze złamanym rogiem leży wśród innych, równie sfatygowanych kartek. Na niektórych uśmiechy blade, łódeczki, chmury, i stempel krzywy.
Wieczorne mgły zasłoniły okna woalką, jak gdyby zawstydzone. Chyba wyczuły miłosne wydechy, a może zwyczajnie znudziły się światem?
W pokoju świerk młody przesuszony albo przelany. Lampki nie tak, jak trzeba - ułożone krzywo, ale to przecież moje Święta.
Pies głośniej wyje u sąsiada, a kolorowa maskarada płynie dalej.
Na koniec roku - bijące dzwony, dzienniczek stary, kilka prawd wiary.
Subskrybuj:
Posty (Atom)