sobota, 28 listopada 2009

Na te Święta, co zesłał Bóg ...

Listopad okrył popołudniem weselne ciastka naszych Mam.
A mnie wesoło iść przez życie.
To nawet teraz powiem Wam.
Może w kolejce ustąpisz miejsca bo idą nakrapiane Święta?
A może będziesz uparcie stał bo o kulturze się nie pamięta?

A mnie wesoło iść przez życie. A mnie wesoło przez życie iść.
Może ktoś znajdzie zeschły liść i do serca go przytuli?
Jak Jezus Boży do matuli.

Wszystko dziś krzyczy przez megafony,
Niech będzie Pan Bóg pochwalony!

Takie zimowe me marzenia,
obłoczek Boży leci z ust,
by na te Święta bez wątpienia,
zanurzyć się w miłości cud.

wtorek, 8 września 2009

Dzień dobry, mr Blues...

Nadąsał się wrzesień.
Urokliwa złota jesień już za progiem.
Październik w kolejce - z nogi na nogę przystępuje i września młodego drażni.
Oj, nadąsał się wrzesień. Już na poważnie deszcze zimne ściągnął i wiatry północne, by respekt wzbudzić. Jakiś liść na czerwono złamać lub na żółto, i w wysiłkach nie ustaje.
Na co październik - w śmiech! - taki, że aż liście zmroził.
- Oj maluczki, maluczki - rzecze - gdzie tobie do jesieni? Jeszcze ciepłem letnim parujesz a już byś chciał liście zwiędłe pod stopami? Czekać się nie chce, co? Dobrze, że listopad jeszcze daleko, bo z nim nie ma żartów - za poważny jest na takie dyrdymały.
Nic na to nie powiedział wrzesień tylko się szarą chmurką przykrył i lekko popadał. Potem, nieco już rozchmurzony, słońca się za ramiona uwiesił i tak do wieczora.
- Jak z dzieckiem na huśtawce - westchnął Październik przeczesując suche włosy.
Jak zwykle pociągający, dystyngowany, dojrzalszy od młokosa. Przy nim każda kobieta wyelegantowana i subtelna - w rękawiczkach skórkowych, płaszczu modnym, kapelusiku z piórkiem. Zalotnie - raz biodrem, raz butkiem, raz torebeczką. Jesień to prawdziwa elegantka.
Nawet kura domowa dostojniejsza, gdy filiżanki do parzonej w dzbanku herbaty wyciąga i poleruje. Serwetę ręcznie robioną na stolik okrągły kładzie, porcelanowy zestaw dla gości, ciasto cynamonowe i srebrne sztućce! Co za rozkosz, co za kultura - aż wzruszenie wzbiera.
To jest właśnie Październik. Palący cygaro Pan. W średnim wieku w kratkę w kant. Wyważony, w mgle sunący, do nostalgii przystający. Do lektury, gdy za oknem czarne chmury tak jak w życiu.
Do widzenia, wróć za rok, nie odstępuj mnie na krok.

środa, 2 września 2009

2 września

A więc wczoraj rocznica. Okrągła i wiekiem przystająca do starszego Pana. Niebywałe jak nam dziadkowie z krwią historię przemycili - niby trzecie pokolenie za mąż wychodzi lub do żeniaczki się sposobi - a jednak pamięć wciąż żywa. Przez krew Ojców i pępowinę matek ciągle możemy mówić o wojnie - oczywiście jeśli chcemy.
Zostawili nam dziadkowie w spadku starsze rodowody i sny o wojnie. Możemy jeszcze niejedną łuskę wydłubać z kamienicy. Pamiętają stare domy różne krzyki. Wiją się do góry schody jak węże, balustrady zielone jak drzewa - dzisiaj mogę dotknąć tego, czego mógł dotykać inny człowiek. Może miał onuce i tyfus plamisty jak płaszcz czerwony? A może lakierki z litej skóry do kolan podciągnięte i pończochy gładkie? A może boso biegł pokrwawiony cały? Idę sobie spokojnie - krok za krokiem, szeleści reklamówka.
Zwyczajnie dziękuję - w twarz nie patrząc.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Od dziecięcia do dziewczęcia

Blog drugi."Refleksyjny"

Przejrzałam przed momentem pewien tekst w bardzo znanej gazecie. Tygodnik z gatunku tych nowoczesnych, idących z duchem czasu, przeznaczonych dla inteligentnego, wykształconego czytelnika - takiego, którym nawet Europa nie pogardzi.
Czytam więc artykuł - motyw przewodni - badania prenatalne. Czytam, czytam, czytam. Fakty niezbite, dowody naukowe, autorytetów szanownych ilość niezliczona. I niby wszystko w porządku - do niczego nie można się przyczepić - zresztą, co może wnieść w dyskurs jakaś tam magistrzyna? A jednak coś nie daje spokoju. Bo oto jawi się człowiek jako produkt laboratoryjny.
Niby wytwór Boga a jednak zbiór komórek nierzadko z genetyczną skazą. Można już wszystko prześwietlić, człowieka do próbówki wlać i roztworem toczyć, zamrozić, wyciąć, co zbędne. Wachlarz możliwości szeroki jak Wisła. Wszystko w porządku - bo wiek XXI zobowiązuje.
Spocząć na laurach nie można - ludzkość domaga się nowości. Więc człowieka na tapetę. Najlepiej małego, bo nie będzie za bardzo oponował a nadaje się do badań idealnie. Rozbierzmy więc cuda na atomy - siostro, skalpel poproszę!
Więc oto mamy badania prenatalne - wskazane! Obejść się bez nich nie można. Jaki wstyd, że ta Polska ciągle na szarym końcu Europy. Oto kobieta ma wybór - już nie musi rodzić kalek! Jakaż to ulga dla ludzkości i dla niej samej. Można sobie płód usunąć, społeczność przytaknie, lekarz poklepie po ramieniu. Dobrze jest. Tylko problem z tym molem w środku, co gryzie.

Tajemnica stworzenia rozebrana na kawałki. Boży plan niczym makatka do której można dopiąć agrafkę. Jakże śmieszą te naiwne wzory - dobre dla babulin, co wieszają czosnek na wampiry. Na co nam dzisiaj wiara w zabobony? Wodę święconą zostaw księdzu, a medalik dla młodszego kuzyna, co komunię ma w przyszłym roku - pewnie będzie wybrzydzał, ale co tradycja, to tradycja. Co nam jeszcze zostało? Ach - jest jeszcze kropidło - to wiadomo - księdzu daj, święte obrazki - dzieciom, krzyżyki ze ścian pościągaj - bo przynoszą nieszczęście, a Biblię - jeśli ma obrazki - zostaw - można czasem przejrzeć.
W końcu jesteśmy wolni, nowocześni - wstyd czasem za babcię co na okrągło ten różaniec miętosi i w cuda wierzy, i tą Matkę Boską wzywa na okrągło, i Świętą Panią ja nazywa. Ale niech ma starowinka coś z życia - niech sobie do tego swojego Kościoła chodzi i w Boga żywego wierzy.
Ja tam wolę nowoczesność różem upstrzoną, garść błyskotek i ten luz wspomagaczami wzmocniony - w końcu młoda jestem, asertywności się uczę. Czasem jakiś głupek mi na przystanku uwagę zwróci, żebym się zamknęła - to ja chamowi odpowiednio, że mam prawo, i że mogę. Niech sobie moralitety dla seminarzystów zostawi, pajac.
Dzień za dniem mi płynie, czasem tylko taka niespokojna jestem, bo to autobus ucieknie, tips się żelowy złamie. Ale ogólnie jest ok. W ogóle to na studia pójdę, na tą...Kulturę - kulturystką zostanę!

Poszło dziecko w świat daleki. Do multipleksów wzorców moralnych szukać, pożywki intelektualnej nabyć, rozwinąć duchowość na odmówienie paciorka wystarczającą. Poszła. Drogą prostą donikąd. Może na jakąś gazetę spojrzy, do ręki weźmie, przejrzy, artykuł ciekawy przeczyta. Ciekawe co sobie pomyśli? Niestety, afisz koncertowy uwagę dziewczęcia od mądrego tekstu odwraca, kierując w objęcia Behemota z blond dziewczyną. Już jest stracone dziewczę - na przemiał poszło - chyba, że babcia nieprzerwanie będzie te koraliki w dłoniach miętosić i prosić o cuda.